FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Grupa Teatralna JBT Strona Główna
->
Wystawiane
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
JBT
----------------
Próby
Sprawy bieżące
Terminy występów
JBT Junior
Scenariusze
Historia twórczości
Warsztat
Pomysły, opinie, skargi, zażalenia
Pytania i dyskusje
Filozofia
Roczniki
Przedstawienia
Propozycje
Wystawiane
Religia
----------------
Niebieska Linia Modlitwy
Modlitwa
Świadectwa
Lektura
Nabożeństwa i spotkania
W wolnym czasie
----------------
Wasza Twórczość
Hobby
Nie przegap!
Imprezy
Linki
Bractwo rycerskie
Offtopic
----------------
Zupełna swawolka
Sprawy administracyjne
----------------
Co zmienić w forum?
Informacje dla użytkowników!
Archiwum X
----------------
Archiwum
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Maja Falkiewicz
Wysłany: Wto 9:55, 09 Wrz 2008
Temat postu:
Potwierdzam, to już jest wersja ostateczna, ulepszona i poprawiona.INNYCH ZMIAN NIE BĘDZIE, JAKIEM KATECHETKA!
A teraz serio, nauczcie się tekstu na pamięć i proponuje, przyjdźcie w czwartek z tekstami, gdzie napiszecie sobie co dokładne w którym momencie robicie, żeby w sobotę nie było paniki. Przejrzyjcie sobie później w domu te notatki i BEZ PANIKI, wierzę w to,że DAMY RADĘ (SERIO), gdyby tak nie było to bym sobie odpuściła i wiecie o tym.
Wera
Wysłany: Wto 9:38, 09 Wrz 2008
Temat postu:
no oczywiście są jeszcze momenty narratora, ale my u siebie narratora nie mamy, więc nie ma się czym martwić
Stelluś
Wysłany: Nie 21:03, 07 Wrz 2008
Temat postu:
w końcu całość w jednym miejscu
olusia
Wysłany: Nie 19:33, 07 Wrz 2008
Temat postu:
czyli to jest cały scenariusZ? gratuluje Werusiu za wytrwałość
pozdrawiam;)
Wera
Wysłany: Nie 13:32, 07 Wrz 2008
Temat postu: Przerobiony scenariusz "Gwidona" -.-' ZAPRASZAM
Moi drodzy, ukochani ... jako, że nasz "ukochany" ks. Zbigniew postanowił dodać coś od siebie do naszego scenariusza, zaszły małe zmainy, ale są one naprawdę niewielkie. Poniżej jest nowy scenariusz, ale nie radzę, go drukować, bo szkoda tuszu. Największe zmiany są w akcie 3 i 2, a reszta to literówki. Tak, więc ołóweczki do łapek i szybciuchno przeprowadzamy korektę!
Światło z Montpellier
Akt I
Scena I
Przełożony: Bracie Gwidonie!
Gwidon: Tak, Ojcze
P: Jutro wielki dzień dla ciebie. Zanim udasz się na spoczynek, chcę ci postawić pytanie, które noszę w sercu już od długiego czasu.
G: Ojcze, słucham ciebie z wielką uwagą.
P: Twój ojciec – Książę Montpellier – Guilhem VII powierzył cię opiece naszego konwentu 6 lat temu, kiedy zmarła twoja matka Matylda księżniczka Burgundii. Od tamtej chwili zastanawiałem się, nie tylko jako twój przełożony, ale jako twój wuj, jaki jest plan Boży wobec tej sytuacji. Przeczuwałem, że te dramatyczne okoliczności twojego dzieciństwa są szczególnym narzędziem w ręku Pana.
G: Ojcze i ja również stawiam sobie to pytanie od wielu lat. Nawet dzisiaj podczas nieszporów o tym myślałem i wiem jedno, że ten, komu Pan daje Krzyż, daje i wielkie łaski.
P: Otóż to, drogi Gwidonie, jutro osiągniesz pełnoletniość i będziesz mógł podjąć samodzielną decyzję odnośnie twojego życia, którą drogą chcesz iść. Dlatego już dzisiaj stawiam tobie to pytanie: czy pragniesz pozostać w naszej wspólnocie i realizować zaszczytny ideał zakonnika rycerza – obrońcy pielgrzymów i ziemi Zbawiciela, czy może jednak chcesz powrócić do świata.
G: Cóż, odpowiedź moja jest jednoznaczna.
P: Cieszę się Gwidonie.
G: Otóż wuju, pragnę wrócić do Montpellier.
P: Jak to? Chcesz wrócić do świata? Przecież Pan cię z niego z niego wyrwał w twoim dzieciństwie a poza tym obserwowałem twoją pobożność, uduchowienie, sprawność w fechtunku i waleczność. Mogę śmiało powiedzieć, że byłbyś świętym zakonnikiem – rycerzem, a w przyszłości może i moim… następcą?
G: Wybacz wuju, ale wiele o tym myślałem i wiele się modliłem i przyznam – byłem gotów pójść tą drogą, ale Pan mi wyraźnie mówi: „Idź do Montpellier”.
P: A zatem… cóż powiedzieć. (pauza) udzielam ci mojego błogosławieństwa.
Scena II
P: A więc witaj Gwidonie w Montpellier! Wciąż nie mogę uwierzyć, że wróciłeś! Wydawało się, że zrezygnowałeś ze świata. Mówiono tu wiele o twojej pobożności, o męstwie… a jednak wróciłeś.
G: Wiesz nawet nie wiem dlaczego…
P: Nie wiesz dlaczego?!
G: To znaczy wiem… Po prostu jakiś głos w sercu powtarzał mi nazwę tego miasta. Jak podjąłem wreszcie decyzję powrotu, dziwnie uspokoiłem się.
P: I bardzo dobrze. Zawsze wierzyłem w twój powrót! Jak można byłoby zrezygnować z tak pięknego miejsca na ziemi. Popatrz na te budowle. Powstały w czasie twojej nieobecności. Miasto trafiło na złotą koniunkturę. Ruch pielgrzymów do Compostelli w ostatnim czasie zaczął gwałtownie narastać, tak, że powstało wiele nowych składów i oberży. Oczywiście poza jedzeniem i spaniem pielgrzymi nawiedzają święte miejsca naszego grodu: kaplicę św. Mikołaja, kościół św. Irmina, z relikwiami św. Kleofasa i oczywiście kaplicę zamkową, w której znajdują się relikwie Krzyża przywiezione przez twojego przodka – Guilhem’a V z pierwszej wyprawy krzyżowej.
G: Rzeczywiście, wiele miejsc prawie nie poznaje. A jak tam katedra biskupia na wyspie Maguelone. Czy stoi tam jeszcze ten wielki wazon z pawimi piórami?
P: Co? Nic takiego nigdy nie widziałem.
G: A ja pamiętam go dobrze. Gdy byłem chłopcem, zawsze zwracał moją uwagę. Nawet wiedziałem jakie jest jego znaczenie.
P: Znaczenie? Jakie?
G: We wszystkich miejscach Francji, gdzie przebywał papież umieszczany jest taki symbol. A jak wiesz ród Guilhemów nieraz udzielał gościny następcom Piotrowym, zwłaszcza kiesy zaczęła się rozpowszechniać, straszna herezja katarów, papieże znajdowali u nas oparcie i pomoc…
Ż: Udziel nam jałmużny panie. Chociaż na kromkę chleba.
P: Precz żebraku, nie widzisz, że to następna księcia stoi przed tobą?!
Ż: Panie jest tu ze mną moja żona. Jest nas tu wielu… Chcemy dojść do św. Jakuba, ale droga jeszcze długa…
P: Widzisz Gwidonie, oto prawdziwa zmora naszych czasów – fałszywi pielgrzymi. Próżniacze hordy, które tarasują ulice, bramy i naciągają uczciwych ludzi na jałmużnę.
G: Skąd przybywasz?
Ż: Z Italii panie. Szliśmy wielką kompanią do Perugii, ale później, kiedy zostaliśmy napadnięci przez zbójców, rozproszyliśmy się na mniejsze gromady. Moja żona leży tam pod ścianą, zmorzona gorączką. Z pielgrzymów staliśmy się żebrakami i już nie wiemy, czy iść dalej, czy zawracać, czy zostać tu na tej ulicy i czekać na śmierć.
ŻII: Teraz gdy nie mamy ani pieniędzy, ani zdrowia nie jesteśmy już nikomu potrzebni. Ani ludziom, ani Bogu.
G: Nie mówcie tak. Bogu właśnie tacy są najbardziej potrzebni.
P: Co ty mówisz Gwidonie. Bogu są potrzebni tacy łachmaniarze?
G: Tak, on sam stał się jednym z nich. Pozwolił, by Jego Oblicze i całe ciało stało się odrazą dla pospólstwa.
P: Nic nie rozumiem… oddajesz swój najlepszy płaszcz żebrakowi? To tak chcesz zarządzać majątkiem odziedziczonym po ojcu?
G: Zmienię to miasto.
P: Co?!
G: Pielgrzymi idący szlakiem św. Jakuba do Compostelli to prawdziwy Kościół, a jego największym skarbem są ci, którzy sami dalej już iść nie mogą. Teraz już wiem dlaczego wróciłem. Dla nich!
P: To już lepiej mogłeś zostać u tych templariuszy! I pilnować Bożej sprawiedliwości.
G: Świat potrzebuje bardziej miłosierdzia niż sprawiedliwości. Potrzebuje Kościoła, który jest domem przygarniającym wszystkich… zwłaszcza tych najsłabszych i odrzuconych… Domem, który odpowiada na wszystkie potrzeby człowieka, tak by umocniony w nim mógł skutecznie zmierzać do ostatecznego celu swej drogi.
P: Rozczarowałeś mnie Gwidonie. Pomyliłem się. Miałem cię za człowieka rozsądnego. Nie chcę tego dłużej słuchać. Straciłem przyjaciela.
Akt II
Scena I
Narrator: Minęło kilka lat w Montpellier. Powstała wspólnota Braci i Sióstr Domu Ducha Świętego. Po porannej jutrzni przychodzi brat.
B: Słuchajcie, przyszli kolejni pielgrzymi są głodni i…
G: O przyjmijcie ich…
BII: Czy zdołamy im wszystkim pomóc?
G: Musimy ich przyjąć nawet, jeśli przez to sami mielibyśmy cierpieć niedostatek. Ślubowaliśmy przecież: ofiaruję i poświęcam siebie samego Bogu, Duchowi Świętemu, Najświętszej Maryi Pannie i naszym chorym panom biednym, że po wszystkie dni mojego życia będę ich sługą”
Jeden z nich: Dzisiaj znaleźliśmy na ulicach Montpellier pięciu chorych.
G: Oni również są naszymi panami, połóżcie ich do łóżek, ale niech najpierw kałan ich wyspowiada…
S: Ktoś zostawił przed drzwiami dziecko. Usłyszałam jego płacz…
G: Zobaczcie jak na naszych oczach dzieje się Ewangelia. Z grupy entuzjastów i idealistów staliśmy się wspólnotą… Braci i Sióstr Domu Ducha Świętego. I oto Pan daje nam taki prezent i mówiąc do nas dzisiaj „wszystko co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili…”
SII: Musimy poszukać dla tego dziecka jakiejś mamki!
S: Ja znam taką jedną młoda mamę. Na pewno chętnie przygarnie i pomoże wykarmić to dzieciątko.
G: Bardzo dobrze, a zatem otwierają się przed nami nowe przestrzenie. Może powinniśmy sami zacząć szukać takich dzieci?
SIII: No tak, ale nie dotrzemy przecież do wszystkich. Takich dzieci ginie wiele, porzucanych na pustkowiach, a nawet topionych w rzekach.
SII: Przecież możemy ustawić przed wejściem takie koło połączone z kołatką. Ogłosić wszędzie, że o każdej porze dnia i nocy można zostawić w nim dziecko anonimowo, a my się nim zaopiekujemy.
G: Dobry pomysł, tu rzeczywiście ważna jest dyskrecja. Ten, kto otworzy drzwi po usłyszeniu kołatki i przyjmie dziecko, niech nawet nie wygląda za osobą, która je przynosi! A jeden dzień w tygodniu możemy przeznaczyć na poszukiwanie porzuconych, osieroconych dzieci. Pójdziemy zwłaszcza w takie miejsca, o których mówi siostra Maria.
B: Ojcze Gwidonie a jak długo te znalezione dzieci, będą przebywać w naszym domu?
G: Myślę, że do osiągnięcia pełnoletniości, a wtedy niech zdecydują, jaką drogą w życiu chcą iść. Może niektóre zechcą wstąpić do naszej wspólnoty? A dziewczętom, które będą chciały wyjść za mąż postaramy się dać jakiś posag.
Akt III
Scena I
Gwidon: Nasz Dom Ducha Świętego ciągle się rozrasta. Przyjmujemy kolejnych pielgrzymów, którzy tutaj nabierają sił ducha i ciała, by wędrować dalej do Composteli. Przez to odkrywamy, że wszyscy jesteśmy pielgrzymami i każdy doświadcza chwili trudności, w których zdany jest na pomoc innych.
Brat I: Rzeczywiście ojcze Gwidonie. Ciągle o tym myślę, że nasze domy, które przygarniają wszystkich wędrowców, są jak Kościół pielgrzymujący do Domu Ojca. Wszak jest on prawdziwym miejscem wyt6chnieniem pośrodku zmagań świata.
Gwidon: A ty siostro, jak się czujesz?
Ludwika: Coraz lepiej. A przede wszystkim dziękuje Wam Bracia i Siostry żeście mnie przyjęli. Nie jestem ubogą pątniczką, ale matką z małym dzieckiem, pozbawioną domu. Cały czas się zastanawiam, czy jestem godna Waszej życzliwości.
Gwidon: Ależ Ludwiko, to Duch Pański pozwala nam w każdej kobiecie, zwłaszcza tej będącej w potrzebie rozpoznać Maryję-Matkę Życia. Tak jak ona zostałaś odrzucona, lękałaś się o los twego dziecięcia. I przed Nią i przed tobą zamykały się drzwi domostw, ale sam Pan się o Ciebie zatroszczył. To On ukazuje nam w każdym dziecku Pana Życia.
Brat II: Ojcze, jacyś dobrzy ludzie przynieśli kosz z jedzeniem.
Gwidon: Oto prawdziwi mędrcy, którzy wiedzą jak należy służyć Bogu. A teraz oddajmy się wszyscy Jezusowi, który przychodzi jako Bezbronne Dzieciątko, bo w Jego słabości jest nasze zbawienie.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Theme
xand
created by
spleen
&
Emule
.
Regulamin